Pokażę Ci jeden z trzech fartuchów kuchennych, uszytych w twórczym szale, który od samego początku szyty był na prezent z okazji Dnia Chłopaka (30 września - dla niedoinformowanych i zapominalskich 😉).
I tak, ta osoba na zdjęciu to właśnie ja!
Fartuch kuchenny "Wystrzałowy kucharz" - własnoręcznie szyty i malowany
Mój chłopak (aktualizacja: od dawna już nie, ale tak fajnego projektu z bloga na pewno nie usunę z tego powodu 😜) ma większy zapał do gotowania niż ja (z dwojga złego wolę piec, bowiem w piekarniku powstają ciastka, babeczki i ciasta, co uważam za słodką - i jedyną - zaletę pieczenia).
Stwierdziłam, że fartuch może mu się przydać podczas kucharzenia - dzięki temu nie usmaruje ulubionego t-shirtu sosem albo pryskającym z rozgrzanej patelni olejem.
Zwykle to, co stworzę, fotografuję sama, często na wieszaku bądź blacie biurka, ale tym razem się nie dało. Fartuch nie zmieścił się na biurku, na wieszaku nie byłoby widać co i jak, musiałam więc zapozować sama (w końcu?).
Gdyby ktoś chciał, żebym "oddała fartucha" - nie ma mowy! Mam wałek do obrony!
Ktoś mógłby stwierdzić: "Taki zwykły, szary fartuch? Na prezent? Pff..."
A kto powiedział, że na tym poprzestanę?
Gdy maszyna do szycia już odpoczywała, to w ruch poszły pędzle i farbki akrylowe.
Dopiero gdy uszykowałam je do pracy poczułam jak bardzo mi ich brakowało... Zbyt rzadko ich używam, to się musi zmienić!
Miałam wizję malunku - dwa pistolety z napisem "wystrzałowy chłopak". Ostatecznie wyraz "chłopak" zmieniłam na "kucharz".
Jedynym problemem były dla mnie, kluczowe tutaj, pistolety - musiałam namalować je w taki sposób, żeby były widoczne na szarym materiale i żeby w ogóle w jakikolwiek sposób je przypominały. Pomogłam sobie szybko wyciętym w tekturce szablonem i machnęłam to, co miałam machnąć. Okazało się, że prawie nie widać tych dwóch spluw na ciemnym tle i były jakieś takie... Kiepsko to wyglądało.
Na chwilę zamarłam, po czym, po raz pierwszy w historii mojego malowania akrylowymi farbami, zaczęłam "cieniować" pistolety.
Strzał w dziesiątkę!
Na koniec wystarczyło domalować kontury oraz sporej wielkości napis.
Oto moje miejsce pracy i już zmalowany fartuch:
Już dawno nie miałam takiego tłoku na biurku!
Inne fartuchy kuchenne, które wyszły spod moich rąk:
➡ "Uwaga! Bloger gotuje!" - fartuch kuchenny do wygrania w konkursie blogerskim
Teraz zmiana miejsca i światła oraz pozycji fartucha z leżącej na stojącą - i wszystko wygląda o wiele lepiej!
(Eks)chłopak został już obdarowany fartuchem (dlatego mogę go pokazać reszcie świata).
Mam nadzieję, że teraz z jeszcze większą ochotą podejdzie do gotowania, bo przecież prezent wypadałoby wykorzystać. 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz