Były już bajkowe bransoletki, była bluzka z czerwonym ptakiem z Angry Birds, byli goście z Ulicy Sezamkowej... Więc teraz wyskoczę z czymś innym - nieco dziwną bajką pt. "Wujcio Dobra Rada".
Młodsze rodzeństwo uwielbia ją oglądać, a ja się za każdym razem zastanawiam - jak ktoś mógł wpaść na pomysł stworzenia takiej bajki specjalnie z myślą o dzieciach... Cóż, ile ludzi tyle pomysłów (i jacy ludzie - takie pomysły).
W każdym razie, zastanawiając się jakiś czas temu nad "osiemnastkowym" prezentem dla brata stwierdziłam, że namalowanie głównego bohatera z bajki "Wujcio Dobra Rada" - czyli właśnie Wujcia Dobrej Rady - może okazać się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza, że w trakcie sesji brachol truł mi o bluzkę z takim malunkiem, ale w tamtej chwili nauka wygrała z tworzeniem. Wiedziałam co mojemu bratu się spodoba i, wraz z zapisaniem ostatniego egzaminu, zabrałam się do dzieła.
Wiedziałam jak wygląda Wujcio, ale tylko "mniej więcej". Z pomocą młodszej siostry i jej rysunkiem (z uwzględnieniem odpowiednich kolorów głównego bohatera tej dziwnej bajki) mogłam w końcu zacząć malowanie. Miałam na to tylko jeden dzień, i pomimo szybkiego (a wręcz błyskawicznego!) upływu czasu zdążyłam z prezentem na czas. :)
Najwyższa pora, żeby zaprezentować Wam efekt mojej kilkugodzinnej pracy nad malunkiem!
Uwzględniłam nawet tęczowe szelki i wiatraczek przy czapce.
I ten pojedynczy ząb... Prawie jak otwieracz do piwa. ;)
I jeszcze powitalny tekst Wujcia Dobrej Rady - "Dzień doberek!".
W ruch poszły, jak zwykle, akrylowe farby. Żeby uzyskać odpowiednią barwę skóry musiałam nieźle namieszać - i to kilka różnych kolorów.
Po wyschnięciu farb, prasowałam malunek od lewej strony przez kilka minut, a pierwszym praniem brat musiał zająć się sam. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz