Korzystam z chwili wolnego póki mogę, bo nadciąga sesja, a znając życie (i jeszcze lepiej - siebie) wiem, że później nie ogarnę tego, co chciałabym Wam pokazać.
Zacznę od tego, że swoje pomysły dobrze omówić z kimś na głos (a nie tylko z samą sobą w myślach), bo może się okazać, że coś co wymyśliliśmy jest całkiem fajne i może się komuś spodobać. Tak właśnie było z tą koszulką - pomysł z malunkiem chodził za mną już od ładnych kilku miesięcy (!), ale ani nie machnęłam przez cały ten czas żadnego szkicu w tym temacie, ani nawet nie miałam aż takiej pary, żeby się za to zabrać. Dopiero kilka tygodni temu znajomej z roku spodobała się moja "wizja" i stwierdziła, że chciałaby taki malunek na t-shircie. Powstało kilka szkiców tego, co miałam zmalować, a w zeszłym tygodniu chwyciłam za farby i dostarczoną mi koszulkę i się zaczęło... :)
Jak się prezentuje cały jeż? Spójrzcie sami!
Nowe oblicze koszulki już się spodobało - nie tylko znajomej, również ja wzdycham do takiego dzikiego zwierzaka!
Mam nadzieję, że takich pomysłów będę mieć więcej (baa, już teraz mam ich kilka!) i że starczy mi czasu na ich zmalowanie.
A co Wy myślicie o takich projektach? Podobają się Wam takie malunki?
Miałam za zadanie zmalować jeża. Ale nie takiego zwykłego, miał być dziki - Dziki Zwjeż! I tak, pisownia jest zamierzona - w końcu mowa o szalonym zwierzu-jeżu.
Przygotowałam akrylowe farby i pędzle o różnej grubości (prezent od chłopaka, nareszcie mam okazję, żeby się nim pochwalić! Znaczy się, prezentem ;).
Nie powiem, że poszło tak łatwo - miałam problem od czego zacząć malowanie, aż w końcu zabrałam się za łebek i ślepka.
A później? Było już z górki!
Po machnięciu szkicu padł pomysł, żeby dodać do dzikiego zwjeża jabłko z robalem. Ostatecznie jeżyk ma towarzystwo, a całość wygląda jeszcze ciekawiej.
Tutaj jeż jest już w całości namalowany w kolorach, ale do pełni szczęścia brakuje jeszcze...
...konturów!
Szkic machnięty był naprędce, za to przy malunku spędziłam niemal 3 godziny. Dlatego też jeż na koszulce wygląda jeszcze lepiej niż ten na rysunku.
Gdzieś tam z boku widać słynny, artystyczny bałagan (żeby nie powiedzieć - bajzel). Niemal każdy kolor musiałam sobie "zmiksować", żeby uzyskać odpowiednie odcienie (wyjątkiem jest jedynie napis we fiolecie prosto ze słoiczka).
Jeż ma oczy dość "rozbiegane", za to robak wyłażący z jabłka ma zakręcone spojrzenie. ;)
Nowe oblicze koszulki już się spodobało - nie tylko znajomej, również ja wzdycham do takiego dzikiego zwierzaka!
Mam nadzieję, że takich pomysłów będę mieć więcej (baa, już teraz mam ich kilka!) i że starczy mi czasu na ich zmalowanie.
A co Wy myślicie o takich projektach? Podobają się Wam takie malunki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz