Dziś przybywam do Was z koszulką, którą zmalowałam... 4 miesiące temu! Wcześniej nie było okazji ani luzu, żeby ją pokazać, ale teraz jest wręcz idealny na to moment. Właśnie zaczęły się wakacje również i dla mnie (ale pewnie nie na długo), więc korzystam z wolnego czasu i zacieram już ręce na nowe projekty. ;) Ale - wróćmy do koszulki!
Tę postać już kiedyś namalowałam, ale wtedy bluzka powędrowała w ręce młodszej siostry. Też było tak żółto jak dzisiaj, zresztą jak to wcześniej wyszło zobaczycie TUTAJ.
Wydaje mi się, że tym razem poszło mi lepiej niż poprzednio, a Wy jak uważacie?
Wydaje mi się, że tym razem poszło mi lepiej niż poprzednio, a Wy jak uważacie?
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy przyszło mi malować Wielkiego Żółtego Ptaka - nie wiedziałam jak to ugryźć, od czego zacząć... Wykonałam wtedy szablon, który baaardzo ułatwił mi zadanie. A przy malowaniu tej bluzki cieszyłam się, że nie wywaliłam tego szablonu razem z makulaturą (tyle wygrać)!
Ach, zapomniałabym! Koszulka powstawała jako prezent - brat poprosił mnie o pomoc, bo potrzebował czegoś fajnego... I tak się jakoś zmalowało. :) Żeby prezent był jeszcze bardziej niepowtarzalny - nad Wielkim Ptakiem namalowałam jeszcze imię osoby, do której później trafiła koszulka. Sprawa wyszła o tyle fajnie, że napis wykonałam farbą świecącą w ciemności (po zgaszeniu światła wyglądało to bosko!) i obramowałam fioletowym kolorem, żeby na szarym tle było to bardziej widoczne.
Skończone dzieło wyglądało właśnie tak:
Co prawda widać jeszcze w tle malowniczy bajzel, ale sesja zdjęciowa nie mogła tyle czekać!
Z tego, co słyszałam - prezent się spodobał, nadal w ciemności świeci i się nosi (znowu sukces!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz