Najlepsze SPA to... domowe SPA! Szkoda tylko, że odnowę biologiczną zafundowałam nie sobie, a malowanej ręcznie bluzce.
Nie będzie jednak wyłącznie o odnowie, opowiem Wam co nieco o tym jak sprawić, żeby nawet po zgaszeniu świateł rzucać się ludziom w oczy. ;)
Nie będzie jednak wyłącznie o odnowie, opowiem Wam co nieco o tym jak sprawić, żeby nawet po zgaszeniu świateł rzucać się ludziom w oczy. ;)
Zaopatrując się pewnego razu w sklepie artystycznym w brakujące kolory farb akrylowych, zupełnie spontanicznie (z ręką na sercu, tak było :) zapytałam sprzedawcy o świecącą w ciemności farbę. Wcześniej obiła mi się o uszy informacja, że taka farba rzeczywiście istnieje i kusiło mnie, żeby ją wypróbować.
I tak, oprócz żółci i fioletów, wyszłam ze sklepu również z pojemniczkiem farby luminescencyjnej od firmy Nerchau Textile Art. Nie wiedziałam czego się mogę po niej spodziewać, ale już po pierwszym użyciu wiedziałam, że było warto ją zdobyć!
Opakowanie niepozorne, za to najlepsze schowało się w środku. :)
Kolor farby nie jest czysto biały, podchodzi pod blado kremowy czy kolor kości słoniowej.
Z kolei konsystencja na początku mnie zaskoczyła - jak na butelkowaną farbę była dość gęsta (taką gęstość mają np. moje farby w tubce. Tak, te z Lidla. Natomiast Fevicryl jest o wiele bardziej lejący, wodnity).
Dla pewności wstrząsnęłam porządnie całym pojemniczkiem przed pierwszym użyciem i zabrałam się do malowania.
Nie chciałam nakładać farby luminescencyjnej "na czysto", więc zmieszałam ją z dodatkiem białej farby akrylowej - bo taki miał być kolor malunku.
Zmieszanie obu farb nie stanowiło problemu, również podczas nakładania nie działo się nic złego. Dzięki połączeniu z inną farbą, konsystencja nie była już tak gęsta, więc łatwiej i przyjemniej się malowało.
Malowałam bez szablonu. Było to zbędne, bo farbę wystarczyło nakładać dokładnie tam, skąd "wzięła i zniknęła".
Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądał ten t-shirt oryginalnie, po pierwszym malowaniu - zerknijcie TUTAJ.
Po nałożeniu nowej warstwy farb i po wyschnięciu malunku t-shirt przeprasowałam, a następnie... przetestowałam w ciemnościach. I tak, świeci! Jest sukces!
Zdjęcie bez zbędnych filtrów, doszlifowań, jak wyszło tak pokazuję! PS To idealny moment na wyczyszczenie monitora - dzięki temu zobaczycie TO wyraźniej. ;) |
Nawet nie pytajcie ile czasu męczyłam się, żeby zrobić dla Was powyższe zdjęcie... Już nie wspomnę o tym jaki "baldachim" zrobiłam na łóżku, żeby to mogło się udać!
A poniżej jeszcze porównanie t-shirtu przed i po odnowie w moim warsztacie:
Z innych malunków świecących w ciemności możecie kojarzyć również mój Łapacz Snów (klik). Łapacz świeci do teraz, farba ładnie się trzyma, czego chcieć więcej? :)
Farbę luminescencyjną od Nerchau Textile Art oceniam na świetną!
Można ją zmieszać z innymi kolorami, dobrze trzyma się tkaniny i faktycznie świeci w ciemności.
Firma ma w swojej ofercie farby zarówno do jasnych, jak i do ciemnych tkanin. Jest moc kolorów do wyboru i mam już kolejny na oku. Chyba pora na zakupy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz