Do jakich mrocznych czynów może posunąć się żona, by chronić swoją rodzinę? Dlaczego kotka nosi męskie imię? I kto zabił hotelarza-wisielca? "Mamy morderstwo w Mikołajkach" wyjaśni ci to i owo - lekko, z humorem i z pazurem! 😉
Book Tour z książką "Mamy morderstwo w Mikołajkach" Marty Matyszczak
Wkręciłam się w akcje z wędrującą książką, podobnie jak w kryminały wychodzące spod ręki Marty Matyszczak. To mój kolejny udział w book tour organizowanym na blogu Kryminał na talerzu. Jeżeli masz ochotę - również możesz przyłączyć się do akcji (szczegółów szukaj na blogu organizatorki). 😉
Tym razem w moje ręce wpadł kryminał "Mamy morderstwo w Mikołajkach".
"Mamy morderstwo w Mikołajkach" - Marta Matyszczak. Moja opinia o książce
"Mamy morderstwo w Mikołajkach" to pierwszy tom nowego cyklu pt. "Kryminały z pazurem" (wcześniejsze książki autorki, m.in. "Noc na blokowisku" czy "Las i ciemność" to seria "Kryminałów pod psem"). I nazwa cyklu odpowiada świetnie przedstawionej tu historii - jest z mocnym pazurem!
Główna bohaterka, Rozalia Ginter, to lekarz weterynarii, która ma własną przychodnię dla zwierząt w spokojnych Mikołajkach. Najważniejsza jest dla niej rodzina - mąż Paweł, komendant policji, nastoletnie córki bliźniaczki - Hania i Helena, a także syn Hubert (o którym więcej dowiadujemy się w dalszych częściach książki). Poznajemy także teściową Rozalii - Józefinę z piekła rodem, rozpieszczającą swego dorosłego syna oraz wnuczki. Matka Pawła ewidentnie nie lubi swej synowej i daje jej to odczuć na każdym kroku. Co istotne, są także postacie zwierzęce - kotka Burbur oraz jej kocisynek Pedro.
Pewnego dnia właściciel jednego z miejscowych i dochodowych hoteli zostaje znaleziony martwy, jako wisielec dyndający na marynarskim bodajże sznurze. Wydawać by się mogło, że to po prostu samobójstwo, lecz zajmujący się tą sprawą Paweł Ginter podejrzewa zabójstwo. Rozpoczyna się dochodzenie i poszukiwania mordercy, a w międzyczasie dochodzi nagłego zaginięcia Józefiny, czyli matki Pawła. Cóż się stało z teściową Rozalii? Kto zabił hotelarza? I jak Elżbieta - gadająca papuga z sąsiedztwa - zwyzywa Burbura?
Akcja książki skupia się przede wszystkim na Rozalii - czytelnik poznaje jej tajemnice, emocje, jakie targają główną bohaterką w związku z jej nie do końca słodkim życiem, a w kolejnych częściach książki pojawią się kolejne mroczne sekrety skrywane przez panią weterynarz. Do całej historii swoje trzy kocie grosze dorzuca Burbur, zapisująca własne spostrzeżenia i wnioski w pamiętniku (na zdjęciu poniżej widoczny jest skrawek z zapisków kotki; pod koniec książki dowiesz się, czym tak naprawdę był ten "pamiętnik" 😉, ja się nieźle uśmiałam).
"Mamy morderstwo w Mikołajkach" to kryminał pełen humoru (także czarnego), zwłaszcza zapiski kotki Burbur mogą rozbawić czytelnika, są także gierki słowne i bardzo ciekawa główna bohaterka! Z początku Rozalia może się wydawać idealną, spokojną i spełnioną żoną o nienagannej postawie. Och, jakże pierwszy rzut oka może mylić! 😄 Nie spodziewałam się takich niespodzianek po Rozalii - sama myślałam, że będzie to nieskazitelna bohaterka. Ale nikt tu nie jest bez grzechu - jedna z córek kręci ze starszym od siebie facetem (tylko która?), sąsiadki (zwłaszcza jedna) są wścibskie do szpiku kości. I nawet ksiądz potrafi zarzucić pięknymi wulgaryzmami (czyżby miał coś wspólnego z łaciną podwórkową używaną przez papugę Elżbietę?).
Książkę czyta się lekko, przyjemnie i do tego można się pouśmiechać. Albo i parsknąć głośniej kilka razy. 😉 Pierwszy tom cyklu "Kryminałów z pazurem" bardzo przypadł mi do gustu i już teraz wiem, że przeczytam kolejne części. I mam nadzieję, że żadnej nie przegapię (no ŻODNYJ!). 😄
haha bardzo się cieszę, że i taka odsłona Matyszczak Ci się spodobała! Jak zawsze dziękuję za Twój udział w moim BT i recenzję! <3
OdpowiedzUsuń