W każdej branży jest wielu szamanów - także w świecie biznesu - którzy obiecują duże pieniądze za minimalny wkład pracy i inne cuda na kiju (a w praktyce okazuje się, że to zwykłe gówno na patyku). Można jednak obrać inny tok rozumowania i prowadzenia firmy, by założyć ją rzeczywiście dla zysku, a nie po to, żeby topić w niej oszczędności życia już na starcie. Zobacz, co do powiedzenia w tej kwestii ma Sahil Lavingia w swojej książce "Minimalistyczny przedsiębiorca. jak osiągnąć więcej, robiąc mniej"!
"Minimalistyczny przedsiębiorca" - recenzja książki S. Lavingia
Pierwszą kwestią, jaką chcę podkreślić, to brak w treści książki jakichkolwiek złotych pomysłów na superbiznes, który sam na siebie zarabia bez niczyjej ingerencji. Niestety, sposobów na magiczny i szybki zarobek bez wysiłku w tym poradniku (ani w żadnym innym, mimo obiecujących tytułów i scamowych opisów na okładkach) nie uświadczysz. Poznasz natomiast inne drogi na działanie w biznesie, prowadzenie firmy tak, by nie zabierała Ci całego życia prywatnego i czasu. Na pewno przyjdzie Ci niejeden pomysł do głowy po przeczytaniu "Minimalistycznego przedsiębiorcy".
Nie musisz być mistrzem w danej dziedzinie ani geniuszem, by mieć coś do zaoferowania swoim klientom. Jeżeli nieustannie pogłębiasz swoją wiedzę, rozwijasz umiejętności i szukasz nowych rozwiązań, to zyskujesz w ten sposób mnóstwo informacji, które możesz przekazać odbiorcom zainteresowanym np. szyciem ubrań czy naprawianiem mebli. Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział - wystarczy, że będziesz zawsze choć o jeden krok przed swoimi klientami, czytelnikami bloga czy followersami.
Nie bój się wykorzystywać pytań, które zadają Twoi odbiorcy, by szukać kolejnych źródeł informacji i nowych sposobów na rozwój. Dzięki temu nie tylko dostarczasz swojej społeczności odpowiedzi, ale i sama/sam się rozwijasz! W tym kontekście autor książki pokusił się o ciekawe stwierdzenie: "Zamiast zmieniać świat, możesz zmieniać świat swojej społeczności".
Wiele osób, które mają jako taki plan na siebie oraz pomysł na otwarcie biznesu, męczy tzw. klątwa wiedzy (niestety, znam to z autopsji). Wiedzą dużo, ale mają też świadomość, że drugie tyle informacji czy umiejętności im brakuje, by zacząć działać. Czy aby na pewno trzeba posiąść całą wiedzę biznesową tego świata lub stać się masterem w danej dziedzinie, by pozwolić sobie na godziwy zarobek ze swojej pasji? Znam mnóstwo firm, które zaryzykowały, założyły własny biznes i z powodzeniem prowadzą firmy, choć co niektórzy byli tak głupi, że dziwiłam się, iż dają radę samodzielnie oddychać... Inni nigdy nie powinni zostać dopuszczeni do współpracy z innymi ludźmi i totalnie nie nadawali się na pracodawców, a jednak ich firmy istnieją. To dlaczego (i czego) Ty się boisz?
Autor książki podkreśla, by skupić się nie na tym, czego w danym momencie nam brakuje (np. wiedzy popartej certyfikatami, umiejętności zdobytych podczas stażu albo doświadczenia podczas pracy w agencji marketingowej), lecz na zainteresowaniach oraz rzeczach, które potrafimy robić i w dodatku sprawiają nam one przyjemność.
Sahil Lavingia porusza także wątek ustalania cen za oferowane produkty i usługi. Wielu przedsiębiorców walczy o klienta z pomocą bardzo niskich cen, które uniemożliwiają zarobienie godziwych pieniędzy i - po prostu - utrzymanie siebie oraz firmy. Gdy podliczyłam, ile zarabiałam w ostatniej pracy jako copywriter na umowie B2B w pewnej agencji SEO, to wychodziłam na tym gorzej niż pracownik etatowy zatrudniony na najniższej krajowej (z tą różnicą, że mi nie dane było korzystać z jakichkolwiek przywilejów typu: urlop wypoczynkowy, urlop okolicznościowy, nawet zwolnienie chorobowe było dla mnie strzałem w stopę, bo przedsiębiorcy otrzymują z ZUS-u grosze, o ile coś dostają + oczywistym jest, że nie mogą w tym czasie pracować=zarabiać. I weź tu gryź, człowieku, tynk ze ścian). Nie, żebym to ja ustalała taką stawkę, starałam się o podwyżkę i spotkała mnie jedna, wielka dupa (to z kolei historia na inną okazję). Ile osób, oprócz mnie, z różnych powodów zgadza się pracować za zbyt niskie stawki - i to nie przy własnym biznesie, a współpracując z kimś, pracując dla pracodawcy? Jak wielu ludzi obniża ceny swoich usług czy produktów do takich kwot, które ledwo pokrywają zakup materiałów - a co z czasem pracy, ZUS-em, rachunkami, ale przede wszystkim - z wynagrodzeniem??? To nie droga do sukcesu, a do wypalenia i bankructwa!
Rękodzielnicy mogą wyceniać swoje produkty nie tyle na podstawie czasu czy kosztu materiałów niezbędnych do ich wykonania, a na podstawie wartości gotowych przedmiotów. Nie ma drugiej takiej torebki, bo powstała w niewielkiej szwalni? To może zadziałać na korzyść przedsiębiorcy, gdyż potencjalny klient nigdzie nie znajdzie identycznego przedmiotu, więc jeżeli odbiorcy spodoba się oferta, poczuje potrzebę zakupu, to dokona zamówienia. I cena nie będzie grać tu pierwszych skrzypiec, a właśnie wartość wykonanego produktu. Przedmiot jest unikatowy, trzeba działać od razu, bo inna osoba może też zdecydować się na zakup i sprzątnie torbę sprzed nosa.
Zastanów się, w jaki sposób - jako przedsiębiorca - jesteś w stanie rozwiązać problemy swoich klientów lub ułatwić im życie. Czego Twoi odbiorcy potrzebują? Czy możesz im pomóc osiągnąć ich cele zawodowe albo prywatne? Może nie mogą nigdzie kupić etui na sprzęt elektroniczny na wymiar, bo wszystkie produkty dostępne na rynku są za małe? Czy Twoi klienci szukają sposobów na oszczędności, chcą nauczyć się nowego hobby albo lepiej organizować czas prywatny? To są potencjalne problemy - pomyśl, jak możesz pomóc klientom się ich pozbyć! Bo przecież nikt nie lubi mieć problemów, nieprawdaż?
Ciekawa - z jednej strony zabawna, a z drugiej bardzo praktyczna - porada, jaka pojawiła się w niniejszej książce, to: "Popełniaj błędy tylko wtedy, gdy widzi to jak najmniej osób. Konsekwencją publicznego sukcesu jest publiczna ewentualna porażka (...)". Wielu influencerów i celebrytów raczej tej rady dotąd nie znało... 😉
Chcesz zyskać rozgłos w świecie? Staraj się tworzyć treści, które niosą odbiorcom jakąś wartość: bawią, uczą, pomagają rozwiązywać problemy. Wraz z upływem czasu coraz więcej osób będzie dzielić się Twoimi radami ze swoimi znajomymi czy udostępniać je na portalach społecznościowych, a Ty - za darmo - zwiększysz zasięgi swojej firmy. Ty dziś zaofiarujesz coś wartościowego bezpłatnie, a za jakiś czas to do Ciebie wróci z nawiązką w postaci nowych klientów. Chociaż algorytmy platform społecznościowych nie są wielu twórcom na rękę i to, co wartościowe, wręcz spychają na dalszy plan lub nakładają na konta tzw. shadow bany bez konkretnych pobudek, to warto uzbroić się w cierpliwość, znaleźć w sobie upór i działać mimo wszystko. Gdyby nie to, już dawno zakończyłabym prowadzenie bloga, a jednak do tego wróciłam po przerwie (chyba najdłuższej w całej mojej blogowej karierze).
Daj znać, jakie są Twoje przemyślenia i jak Ty widzisz prowadzenie własnej firmy w polskich realiach!
Ależ mnie wzięło na wysrywy na koniec! Może pora odpalić osobnego bloga na tego typu treści?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz